User:YAlonzoBraunw

From SfzWiki
Revision as of 09:58, 29 February 2012 by YAlonzoBraunw (Talk | contribs)

(diff) ← Older revision | Latest revision (diff) | Newer revision → (diff)
Jump to: navigation, search
   W czerwcu 2000 r. należący do mnie tata złowił węgorza długości 97 cm na pomarańczową nimfę wykonaną na haczyku #8. Ryba została złowiona w Sanie w miejscu zwanym w gwarze lokalnej „koło skały”, powyżej pół kilometra w dole elektrowni w Mrzeżynie, Po przycięciu węgorz wbił się w zielsko natomiast pozostał w ową stronę niejako nieruchomo. Po niecałych trzech minutach ryba została zwinnie wsadzona aż do podbieraka. Oczywiście ryba wzbudziła ogromne zdziwienie, tym bardziej, iż mój ojciec nigdy nie złowił tam węgorza. Węgorze mrzeżyno wszelako drzewiej ówczesny liczne w starym korycie Sanu w dole Mrzeżyno. Jeszcze dziś można je w ową stronę złowić. Kiedyś w Mrzeżynie zauważyłem ciekawe zjawisko. Przy brzegu nieco kleni wyskakiwało spośród wody. Strącały one ślimaki spośród liści roślin przybrzeżnych. Gdy ślimaki spadły aż do wody owo ryby je zjadły. Wyglądało to wybitnie komicznie. Już już stwierdziłem ślimaki w żołądkach kleni złowionych na tym odcinku. Stosowałem je do tego spośród dobrym skutkiem w charakterze przynętę. Gdy obserwowałem te wyskakujące klenie owo zrozumiałem, w kto tryb duża akt ślimaków trafiła aż do żołądków tych ryb. Było owo mniej więcej w połowie lat osiemdziesiątych. W kwietniu wybrałem się z kolegą aż do Mrzeżyna. Na polach wcześniejszy coraz śmieci śniegu. Po paru godzinach łowienia zaczekałem na kolegę. Usiadłem na pieńku, na dole którego było przewężenie a schludny dołek. Z nudów zacząłem ciskać woblera w owo miejsce. Bawiłem się rzeczywiście być może spośród pół godziny. W międzyczasie zdążyłem palnąć kilka papierosów. Gdy kończyłem kurzyć ostatniego pstryknąłem go palcem na wodę [mam nadzieję, iż ekolodzy nie czytają tego tekstu – przy. S.C.]. Gdy niedopałek upadł nieledwie aktualnie w wodzie się zagotowało. Duży pstrąg wyszedł z dołu oraz zgarnął go. Jakież było moje wzburzenie! Tyle czasu puszczałem tam różne przynęty natomiast guzik się nie pokazało! Pod wystarczy lat siedemdziesiątych urlop spędziłem koło Mrzeżyna nad morzem. Wybrałem się nad jedno nieduże jezioro w okolicy, w którym łowiłem spośród brzegu jakieś mizerne płotki natomiast okonki na robaka. Na środku pływało nieco ptactwa wodnego, zapewne kurki wodne. Były one niecałe 100 m ode mnie. W pewnym momencie jeden spośród ptaków zanurkował. Po chwili na wodzie zaczęły się dziergać dziwne rzeczy. Co uderzenie owo spośród wody wynurzało się trzepoczące skrzydło lub wierzgająca noga. W końcu kapucyn wyskoczył niejako całkowity spośród wody. Wtedy w wodzie się zagotowało a wynurzyła się spośród niej morda ogromnego szczupaka, w której otchłani zniknął dzida pod spodem wodą. Na jeziorze zapanowała cisza. Ptak w tej chwili się więcej nie wynurzył.